czwartek, 3 grudnia 2015

Rozdział1 „back to game"


‘Pierwszy strzał, drugi, trzeci..’
Obudziłam się i zaczęłam krzyczeć, byłam cała mokra, zapłakana i wystraszona. Mój wrzask obudził Camerona, który zjawił się błyskawicznie w moim pokoju. W sumie nie dziwne, jego sypialnia znajduje się dosłownie koło mojej. Usiadł na łóżku obejmując mnie i próbował uspokoić mnie choć trochę, ale ja nadal drżałam, a łzy nie chciały przestać wypływać z moich oczu. Mam dość, ciągle powtarzający się sen, dzień w dzień to samo, albo ciąg dalszy wczorajszego. Noc była zdecydowanie najgorsza, muszę brać środki nasenne aby w ogóle zmrużyć oczy. Ciągle żyje w strachu i nie daje sobie z tym rady. Koszmary zawsze kończyła się moją pobudką w nocy i budzeniu wszystkich dookoła, nie potrafiłam zapanować nad strachem. Nagle odezwał się Jack, jak zwykle swoim zatroskanym i spokojnym głosem, powtórzył formułkę, którą słyszę każdej nocy.
-Już dobrze, to był tylko sen.-Otarł łzy z moich policzków i założył pasmo moich włosów za ucho.
-Przepraszam, znów cię obudziłam, naprawdę nie chciałam.
 Ja na jego miejscu już dawno bym taką osobę olała i kupiła sobie stopery do uszu. Tak jestem bez serca, ale ja sama już mam siebie dość, a co dopiero inni. Ostatni tydzień Cameron non stop budził się aby mnie uspokoić i pocieszyć, byłam mu za to bardzo wdzięczna.
Przeczesałam włosy do tyłu, zatrzymując swoje dłonie na skroniach z nadzieją, ze to przystopuje pulsujący ból głowy.
-Nic się nie stało Emily, to nie twoja wina.- miał bardzo zaspany głos, nie zrozumiałam do końca tego co do mnie powiedział ale przytaknęłam.
-Idź spać, rano masz do pracy.-powiedziałam szybko dodając- jeszcze raz naprawdę przepraszam.
 Cameron wstał z mojego łóżka, nachylił się nade mną i pocałował mnie w czoło po czym opuścił mój pokój uderzając się przy tym w komodę. Gdy tylko wyszedł opadłam na poduszki, zerknęłam na szafkę nocną aby zobaczyć która jest godzina. Budzik wskazywał 3:47, już pewnie nie zasnę więc wstałam i poszłam do kuchni aby znaleźć jakieś proszki przeciwbólowe. Musiałam wziąć krzesło, bo z moim wzrostem nawet nie dosięgałam do półek gdzie znajdowały się lekarstwa i inne tego typu rzeczy. Wyjęłam dwie tabletki z małego pudełeczka i usiadłam na krześle zastanawiając się ile jeszcze potrwają te chore sny, po czym dopiłam wodę ze szklanki i poszłam do łazienki wziąć długą, gorącą kąpiel.

~.~


Ostatnia lekcja strasznie mi się dłużyła. Nie mogę się na niczym skupić, wszystko mnie rozprasza. Rozmyślam o każdej najgłupszej rzeczy jaka tylko wpadła mi do głowy, w sumie jak to zwykle na angielskim. Modle się aby lekcja zaraz się skończy bo o niczym tak bardzo teraz nie marze  jak o kubku kawy i jakimś dobrym filmie. Spojrzałam na zegar jeszcze 20minut, postanowiłam wyjść do toalety ponieważ nie wytrzymam w tej ławce ani sekundy dłużej. Podeszłam powoli do biurka profesora Mclarena i zaczęłam z nim krótką pogawędkę dlaczego akurat teraz muszę wyjść do toalety. Po negocjacjach w końcu westchną i się zgodził.
 Idąc po korytarzu nuciłam pod nosem jakąś melodie z reklamy, która niestety utknęła mi w głowie. Przede mną zauważyłam biegnącą postać, która się uśmiechała do siebie i gdy tylko znalazła się koło mnie oczywiście musiała mnie potrącić.
-Pieprz się Bieber- krzyknęłam do chłopaka, a ten tylko się zaśmiał. Działał mi na nerwy odkąd tu się wprowadził, czyli już dobry rok, jak nie dłużej.
-Wybacz- powiedział sarkastycznie gdy tylko się zatrzymał, po czym szybko dodał- gdzie się wybierasz?
-Idę otworzyć komnatę tajemnic. Chcesz się przyłączyć?- Uniosłam pytająco brew i skrzyżowałam ręce na piersi czekając na odpowiedź.
-No cóż, coś wątpię że jesteś dziedzicem, a nawet jeśli chyba dasz rade sama Sparks.- Uśmiechną się i pobiegł dalej. W sumie zastanawiam się teraz po co biegł, zresztą nie ważne. Weszłam do toalety gdzie ściany były pomazane w  jakiś wyznaniach miłości, cytatach z piosenek, jakiś rysunki, było tam wszystko. Umyłam ręce i poczułam wibracje w tylnej kieszeni spodni. Gdy tylko spłukałam mydło z dłoni szukałam wzrokiem czegoś takiego jak ręcznik papierowy, ale niestety gdybym to tu znalazła można byłoby uznać to za cud, więc jak zawsze wytarłam ręce o spodnie i sięgnęłam po komórkę. Wpisałam pin i otworzyłam sms.

OD cameron: wychodze do pracy, niestety nie zrobiłem ani obiadu ani zakupow wiec zostawiam to w twoje rece . będę o 22 jak się przedluzy dam ci znac.

Z racji tego, że nienawidziłam robić sama zakupów ani nie umiałam gotować stwierdziłam, że zaproszę do siebie Lily po szkole. Weszłam do klasy, powoli doszłam do swojej ławki i na ostatnie 5 minut postanowiłam posłuchać co mówi nasz nauczyciel.

Dzwonek, wolność, nareszcie.
Poszłam do swojej szafki aby zostawić podręcznik od matematyki i angielskiego, a zabrać od biologii, z której jutro mam sprawdzian. Wyszłam już za drzwi szkoły i usiadłam na schodach czekając na przyjaciółkę. Przeszukałam cała torebkę, aż w końcu znalazłam okulary przeciwsłoneczne i nałożyłam je na nos, słońce dziś strasznie razi. Kochałam taka pogodę, bo to tylko zapowiada że już niedługo koniec, koniec siedzenia w ławce i odrabiania prac domowych, koniec całonocnej nauki do egzaminów i sprawdzianów, koniec wstawania wczesnym rankiem, po prostu koniec. Mamy już końcówkę kwietnia, czyli jeszcze tylko chwila i upragnione wakacje. Czas zacząć szukać sobie jakiś studiów, to mój ostatni rok tu. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że to wszystko tak szybko minie, a 3 lata zamieniły się w 3 miesiące. Nie wiem czy mam się cieszyć czy raczej bać? Powoli wchodzę w „dorosłe życie” co mnie w sumie przerażało. Co jak sobie nie poradzę? Co jak wszystko zepsuje jakąś głupią decyzją? Z moich wewnętrznych refleksji wyciągną mnie huk uderzającej torby o schody, odwróciłam się i spojrzałam na dziewczynę która już miała papierosa w buzi.
-Nienawidzę chemii, nie mam pojęcia dlaczego ten przedmiot wybrałam na rozszerzenie- ja nienawidziłam tego ze pali, nie zamierzałam jej po raz sześćdziesiąty mówić jakie są efekty jej nałogu, zresztą i tak nie posłuchałaby i zlała cała moją wypowiedź.
-Co znów? Oblałaś kolejny test? Mówiłam ci, że mogę dać ci korki czy coś w..- nie skończyłam mówić gdy mój telefon znów zawibrował, wyciągnęłam i odblokowałam go, a na ekranie pojawił się numer prywatny, odebrałam i przyłożyłam do ucha telefon.
-Halo-powiedziałam, ale nikt nie odpowiedział- halo- powtórzyłam podniesionym głosem, nadal cisza. Odczekałam jeszcze chwile i się rozłączyłam.
-Kto to?- Nawet nie zauważyłam jak usiadła i przydeptała już spalonego papierosa.
-Jakaś pomyłka, nie ważne. Mam wolne mieszkanie dziś, w sensie Cameron jest w pracy więc możemy zjeść obiad u mnie.
-Jasne, Cam nie zrobił obiadu wiec jesteś zmuszona to zrobić sama bo on nadal myśli, że jak gotujesz to kuchnia zostaje w całości, a że to totalna bzdura to będę wykorzystana do przygotowania wam jedzenie.- Powiedziała bardzo szybko, lecz wyraźnie jak jakaś kobieta z tych denerwujących nagrań „poczekaj jeszcze chwile blablabla numer ten jest zajęty blablabla”. Po krótkiej przerwie dodała- tak zjemy u ciebie.

Po zrobionych już zakupach gdy dojechałyśmy do mojego domu, zaczęłam szukać w torebce kluczy i otworzyłam drzwi. Na wycieraczce leżała koperta, a na niej napisane moje imię wielkimi drukowanymi literami, podniosłam ją zmarszczyłam brwi i włożyłam do torebki.
Rozpakowałyśmy zakupy i zaczęłyśmy robić nasz obiad. Dziś przygotujemy, a uściślając Lily przygotuje makaron ze szpinakiem, czyli to co kocham.
-To co pomóc ci z tą chemia? Po zajęciach w szkole muzycznej zawsze będę do twojej dyspozycji- powiedziałam włączają telewizor i popijając sok.
-Byłabym wdzięczna jak już dowiem się z czego dokładnie mam zaliczyć, to przychodzę do ciebie i daje ci znać, że zaczynasz być moją osobistą nauczycielką- zaśmiała się.- Nadal nie odzywasz się do Alana? –spytała trochę speszona, westchnęłam tylko i wstałam z kanapy aby usiąść koło niej.
-Nie, w sensie chciałam pogadać zadzwoniłam do niego, napisałam, ale tym razem to on mnie olał.- postanowiłam wstawić już makaron więc podeszłam do szafki, wyjęłam garnek i nalałam do niego wody.
-Nie rozmawiacie już prawie miesiąc, w życiu chyba tak bardzo się nie pokłóciliście.
-Nie chce o tym mówić, w czymś ci pomóc?
-Poradzę sobie, wstaw tylko wodę na kawę.

Gdy zjadłyśmy i Lily już wyszła postanowiłam zacząć się uczyć na jutrzejszy sprawdzian. Podeszłam do komody koło drzwi wejściowych i zaczęłam grzebać w torebce w poszukaniu podręcznika. Prawie zapomniałam o kopercie która znalazłam na wycieraczce. Otworzyłam ją i przeczytałam napis na środku białej kartki a4 :
CZAS ZACZĄĆ ZABAWE OD NOWA NIE SĄDZISZ?
Zadrżałam, a gdy tylko dokończyłam czytać ostatnie słowo usłyszałam głośny huk dobiegający z kuchni…




***


 
tak, tak, tak wiem, bardzo krotki rodzial, ale pozostale sa juz naprawde dluzsze
no to pierwszy rozdział za nami! nastepny dodam prawdopodobnie w niedziele!


czytasz? = skomentuj (motywuje naprawdę)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz